Opowiadaczka filmów, Hernán Rivera Letelier

Opowiadaczka filmów, Hernán Rivera Letelier


Znów pustynia Atakama i znów miasteczko przy kopalni saletry. Górnicza rodzina żyjąca w podziurawionym blaszaku, ojciec jeżdżący na wózku inwalidzkim i kilkoro dzieci. Maria Margarita i jej bracia.  Letelier zabiera nas w kolejnej po „Sztuce wskrzeszania” powieści w dobrze sobie znane rejony. Czy historię dziewczynki, która opowiada filmy też zaczerpnął z własnego życia? Nie wiem. I chyba nie ma to większego znaczenia. 

Historia o Marii Margaricie to właściwie dłuższe opowiadanie poskładane z krótkich rozdziałów, jakby filmowych scen, kadrów. To opowieść o utracie, o tym, czego Maria zostaje pozbawiona, gdy dorasta. Odchodzą jej bliscy, matka, ojciec, potem bracia, traci niewinność i to, co uwielbia – możliwość i zdolność opowiadania filmów. Przychodzi czas, gdy zaczynają znikać niektórzy mieszkańcy a po zamknięciu kopalni zostaje sama. Kolejna wariatka na pustyni? Może.  A może kobieta, która mimo wszystko przetrwała, w miejscu, które jest jej wymarzoną filmową scenografią. 

„Opowiadaczka filmów” jest potwornie krótka. Kończy się właściwie zanim na dobre zacznie. Po odłożeniu na półkę pozostaje niedosyt, że to już, że to koniec, że szkoda, bo ciężko jest się rozstawać z prostą i liryczną prozą Hernána Rivery Leteliera.

Opowiadaczka filmów, Hernán Rivera Letelier, tłum. Natalia Nagler, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2012. 

Źródło zdjęcia: fot. własna. Nie wykorzystuj bez zgody autorki!
Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 25

Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 25

Koniec tygodnia zdominowały polityczne zawirowania na Wyspach. Życie toczy się dalej, a ja mam dla Was wyjątkowo interesującą garść linków:
  • W Szczecinie w przepięknej Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza zostanie przyznana dzisiaj Nagroda Literacka dla Autorki "Gryfia". Korzystając z tej okazji jako zdjęcie tygodnia wybrałam salę koncertową. Wiem, że to nie biblioteka, ale czyż nie jest przepiękna?
  • Czytając książki, a przynajmniej używając odpowiednich książkowych tagów, zwiększa się szanse na znalezienie odpowiedniego partnera. Hm... nie jest to chyba zbyt odkrywcze?
  • "Wegetarianka" dostała międzynarodowego Bookera, co oznacza, że wyróżniono również tłumaczkę. Podobno żaden z jurorów nie znał koreańskiego. Jak więc mogli ocenić tłumaczenie i czy w ogóle to jest możliwe bez znajomości oryginału? Bardzo ciekawy artykuł w The New Your Reviews of Books
  • I znowu The Guardian przedstawiający tym razem 4 klasyczne powieści z kręgów kultury zachodniej twórczo wykorzystane (albo i nie) przez afrykańskich pisarzy. Ciekawe, chociaż wybór trochę naciągany. 
  • Apki są dobre na wszystko. Pomagają na przykład czytać klasykę. 10 minut dziennie codziennie. 

Zdjęcie tygodnia: sala koncertowa Filharmonii Szczecińskiej im. Mieczysława Karłowicza
Źródło: bryla.pl
Wszystkie Lemy mojego Ojca

Wszystkie Lemy mojego Ojca

Mój Ojciec lubi, kiedy my "dzieci" zwracamy się do niego pełnymi nazwami pokrewieństwa. Gdy mieliśmy po parę lat było to dość onieśmielające, zwłaszcza gdy z uporem maniaka udawał, że nie wie do kogo zwraca się mój kuzyn krzycząc „wujku”. Dziś, kiedy dorośliśmy, używamy tych form z przyjemnością. Dzieci znajomych moich rodziców, kuzyni, kuzynki i wszystkie ich żony i mężowie piszą do niego na Facebooku Wuju bądź Stryju. Nie pamiętam czy kiedyś wyjaśnił mi skąd to jego upodobanie, ale nie zdziwiłabym się, gdyby wynikało z zachwytu Sienkiewiczem. „O(j)ciec, prać?” brzmi przecież majestatycznie.

Najzagorzalsi fani spierają się czy Matrix to twórcza inspiracja czy plagiat.

















Ale, ale ja nie do końca o tym chciałam Wam napisać. Z Ojcem moim mamy pewne wspólne doświadczenia czytelnicze. I nie chodzi tu o zwykłe czytanie tych samych książek, ale o coś więcej, coś w rodzaju międzypokoleniowego porozumienia, wspólnych przeżyć, lektur, które dla nas są bardzo ważne, chociaż nie zawsze z tych samych powodów. Takim pozytywnym doświadczeniem jest Friedrich Dürrenmatt i jego dramaty, a zwłaszcza „Fizycy”. Wspólnie wybrzydzaliśmy zaś nad „Alchemikiem” Paolo Coelho. No dobrze, pastwimy się nad nim czasem i dzisiaj.
W tym naszym wspólnym czytaniu istnieje jednak ogromna przepaść. Jednym z ulubionych pisarzy mojego Ojca jest Stanisław Lem. I to ulubionych w starym stylu. Przeczytał chyba wszystkie jego książki, niektóre kilkakrotnie i zna je prawie na pamięć. Wspólne oglądanie jakiegokolwiek filmu sci-fi ma przez to stały schemat. Nieważne czy to klasyk kina, czy nowa ciekawa produkcja, czy oglądamy w kinie, czy w TV przy napisach końcowych pada sakramentalne: „Dobry film, ale Lem już to kiedyś opisał”. Po czym wymieniany jest dokładnie tytuł książki lub opowiadania oraz krótkie uzasadnienie dlaczego pomysł Lema jest lepszy. Bo że jest lepszy nigdy nie podlega dyskusji. Zazdroszczę tego mojemu Ojcu do dzisiaj. Tej pasji, pamięci i umiejętności przypomnienia sobie w każdym momencie, co też ten Lem napisał. 

Incepcja i motyw snów w snach. Dobry film, ale... 
Źródło: pinterest.com















 
Ja, nie to że nie pamiętam, po prostu Lema nie czytałam. Jakieś opowiadanie o pilocie Pirxie w ramach szkolnych lektur. Kiedyś porwałam się na „Dzienniki gwiazdowe”, akurat stały pod ręką na regale, ale porzuciłam je po 100 stronach. Fascynacja mojego Ojca wywindowała moja oczekiwania, długo wydawało mi się, że Lem z jego opowieści jest dużo ciekawszy. Z czasem przyszła jednak wyprowadzka z domu, studia, praca, niezależne życie. Okazji do wspólnego oglądania filmów było zdecydowanie mniej (chociaż uwielbiam dzwonić do Ojca i pytać się czy widział dany film i w odpowiedzi słuchać, w której książce „Lem to już opisał”). Parę lat temu, podczas jednej z wizyt u rodziców, podczytałam parę stron z książki leżącej na stoliku, nie pamiętam tytułu, ale Ijon Tichy rozbawił mnie do łez. Zdałam sobie wtedy sprawę, że potrzebowałam czasu i dystansu, by rozpocząć swoją przygodę z Lemem.

Zatem, Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, to jest mój plan na wakacje: Stanisław Lem w przepięknym wydaniu z okładkami projektu Przemka Dębowskiego. Tylko od czego zacząć czytanie? Oczywiście jako wierna czytelniczka bloga Pyzy z uwagą przeczytałam jej poradnik i na jego podstawie mam swój typ. Jestem jednak strasznie ciekawa, co Wy byście mi poradzili.
Fot. własna




Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 24

Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 24


Bez zbędnych wstępów poniżej garść ciekawych linków z minionego tygodnia. A Wam coś szczególnego utkwiło w głowie?
  • Zdecydowanym hitem anglojęzycznego Twittera był ten oto tekst o żałobie pióra Robin Wasserman, autorki powieści "Girls on fire". 
  •  Podobno w amerykańskich bibliotekach najczęściej kradzioną książką jest Księga Rekordów Guinessa. Trochę inaczej wygląda to w księgarniach. Ciekawe jak taka lista wyglądałaby w Polsce?
  • "Droga do domu" Yaa Gyasi miała niedawno swoją premierę w Polsce i USA. Pisze o niej na przykład LA Review of Books.
  • O podróży sukni Charlotte Brontë i oczyszczeniu jej z zarzutów nieodpowiedniego stroju na pewnej kolacji 165 lat temu pisze The Guardian.
  • Niemiecki Die Zeit proponuje 24 lektury według grup na Euro 2016, oczywiście. Polskę reprezentuje... Andrzej Stasiuk. Takie mistrzostwa wygra bez problemu! 

Zdjęcie tygodnia: Biblioteka centralna w Nicei, Francja. 
Źródło: www.atlasobscura.com


 
Ciemność. Nieopowiedziane historie o trzydziestu trzech mężczyznach uwięzionych pod ziemią i o cudzie, który ich uratował, Héctor Tobar

Ciemność. Nieopowiedziane historie o trzydziestu trzech mężczyznach uwięzionych pod ziemią i o cudzie, który ich uratował, Héctor Tobar

2010 rok miał być wyjątkowy w Chile. W styczniu odbywały się wybory prezydenckie a na wrzesień zaplanowano główne obchody dwustulecia rozpoczęcia drogi ku niepodległości. Chociaż nikt nie miał w planach potężnego trzesięnia ziemi w lutym (8,8 w skali Richtera), po którym przyszło tsunami dokonując kolejnych zniszczeń. W lipcu Indianie Mapuche rozpoczęli strajk głodowy przeciwko zastosowaniu wobec nich prawa antyterrorystycznego a w grudniu w Santiago doszło do kolejnej tragedii, gdzie podczas pożaru w więzieniu zginęło 81 osób. Każde z tych wydarzeń z osobna pewnie długo okupowałoby pierwsze strony gazet, ale w 2010 r. media zdominował wypadek w kopalni San Jose i trzydziestkatrójka. Los 33. 

Historia górników, którzy w wyniku zawalenia się kopalni zostali na 69 dni uwięzieni głęboko pod ziemią, należy do gatunku tych, których boimi się najbardziej. Jest pełna lęków spotykanych w najgorszych koszmarach: ciemność, głód, uwięzienie, niemoc wobec potęgi natury czy perspektywa śmierci. Jednocześnie to opowieść o tym, o czym uwielbiamy czytać: walce wbrew statystykom (2% szans na odnalezienie górników), niesamowitej woli przeżycia, wytrwałości i sile, uporze i zaangażowaniu, dumie i poczuciu wspólnoty. I najważniejsze o cudzie, o uratowaniu trzydziestu trzech mężczyzn. 

Héctor Tobar wygrał więc los na loterii. Dostał na wyłączność możliwość opisania wydarzeń, które śledził cały świat, praktycznie napisany już bestseller z wyrazistymi postaciami, happy endem i pełnym wachlarzem emocji. Amerykański dziennikarz w pełni wykorzystał swoją szansę. Dzięki niemu dostajemy do ręki świetnie napisaną historię, bez zbędnych ozdobników i upiększaczy, gdzie główni bohaterowie mają najważniejszy głos. Nie brak tu oczywiście wyczerpującego opisu katastrofy i jej przyczyn, z dołączonym przyzwoitym rysunkiem, który pomaga zwizualizować sobie konsekwencje wypadku. Tobar sięga też po indywidualne historie górników niepostrzeżenie wplatając w nie istotne informacje dotyczące geografii i gospodarki Chile (fantastyczny prolog, w którym przemierzamy wraz z nimi ten długi chudy kraj spotykając po drodze samego Charlesa Darwina). Dzięki temu lepiej można zrozumieć kontekst wydarzeń, które do tej pory znaliśmy jedynie z medialnych szumnych migawek. 

Na zdjęciu Mina Escondida w regionie Antofagasta na północ od San Jose widziana z samolotu. Ogromne odkrywkowe kopalnie prezentują się niezwykle malowniczo pośród piasków Atakamy.
Fot. Piotr Lewandowski







Los trzydziestkitrójki to słodko-gorzka historia. Tobar jej nie upiększa i pokazuje cały medialny cyrk, cynizm polityków, wielkich korporacji, a nawet indywidualnych osób, które starały się jak najwięcej ugrać dla siebie. Nie waha się też przed ukazaniem nieidealnych charakterów samych górników, ich rodzinnych problemów, konfliktów starych i nowych. Odbył kilka podróży do Chile i wiele rozmów, dzięki którym mógł opisać losy trzydziestkitrójki po uwolnieniu, ich zmagania ze stresem pourazowym, uzależnienia, próby odnalezienia się w nowej sytuacji, problemy zdrowotne czy finansowe. Opisuje też ciemniejsze strony historii, o których media już nie tak chętnie donoszą. Mimo katastrofalnych warunków panujących w kopalni ich właściciele nie ponieśli konsekwencji, a wiele z obietnic złożonych górnikom nie zostało dotrzymanych.

„Ciemność” ukazała się w 2014 roku, ale historia górników daleka jest od satysfakconującego zakończenia. W 2015 roku został nakręcony, niestety kiepski, film „33” z Antonio Banderasem w roli charyzmatycznego Mario Sepulvedy. W tym samy roku dziewięciu spośród górników zdecydowało się na wniesienie pozwu przeciw firmie prawniczej oskarżając ją o działanie na szkodę, przez co zostali pozbawieni części dochodów z filmu, książki i seriali telewizyjnych. A pieniądze wciąż są niektórym z nich bardzo potrzebne.*

Hector Tobar napisał reportaż, który wyciska łzy i zmusza do myślenia, a przy tym czyta się doskonale. Prawie ideał.


*Wydawałoby się, że wypadek w kopalni San Jose wyczerpał limit nieszczęść w życiu trzydziestkitrójki i ich rodzin. Niestety, w 2015 roku Copiapo nawiedziła powódź a swój dom i cały dobytek stracił jeden z bohaterów tej historii Victor Zamora.

Ciemność. Nieopowiedziane historie o trzydziestu trzech mężczyznach uwięzionych pod ziemią i o cudzie, który ich uratował, Héctor Tobar, tłum. Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Dowody na istnienie, Warszawa 2016.
Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 23

Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 23

W biegu między festiwalem (pamiętajcie, że Big Book Festival jest też w internecie) a przygotowaniami do kolejnego meczu, zajrzyjcie co takiego wydarzyło się dookoła książek:
  • Bank of England pokazał, jak będą wyglądały nowe banknoty. Na dziesięciu funtach od 2017 roku znajdziemy Jane Austen
  • Skowronki vs. sowy. Poranne wstawanie czy siedzenie po nocach. I czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla procesu pisania? Fantastyczne grafiki i ciekawa opowieść o pisarzach i ich nawykach znajdziecie na Brainpickings.
  • Powoli zbliża się lato czas więc na festiwale! U naszych sąsiadów za Odrą też się dzieje. W Heidelbergu, mieście literatury, odbywa się właśnie Literaturcamp, a w poniedziałek rusza w internecie pierwszy festiwal online poświęcony kryminałom: Krimiwoche. Jeżeli język niemiecki Wam niestraszny, zajrzyjcie! 
  • A jeżeli już wspomnieliśmy o pisarzach... co robią, gdy nie piszą? Andrzej Stasiuk na pewno się nie nudzi i Wy też nie będziecie patrząc na efekty. Na stronie tutajfilm.pl możecie obejrzeć eksperyment filmowo-muzyczny. Intrygujące połączenie obrazu, dźwięków i słów o Beskidzie Niskim. Stasiuk w roli narratora. 17 czerwca twórców będzie można spotkać w warszawskiej NINie.

Zdjęcie tygodnia:  Biblioteka Richelieu-Louvois, Paryż.
Źródło: http://cdn.hiconsumption.com

(O Leonie) Bez dogmatu, Henryk Sienkiewicz

(O Leonie) Bez dogmatu, Henryk Sienkiewicz

Na pomysł czytania niezbyt popularnej powieści Sienkiewicza wpadły Pyza i Tarnina w ramach „Pikników z klasyką”. Nie była to łatwa lektura. Główną osią akcji jest uczucie Leona Płoszowskiego do Anielki, a właściwie jego przemyślenia na temat ewentualnego uczucia spisane w formie pamiętnika. Akcji jest więc niewiele. Dodatkowo Leon okazał się jednym z najbardziej antypatycznych bohaterów literackich, jakich można spotkać. Uważa się za stoika, ale tak naprawdę jest pustym, leniwym i zadufanym w sobie nudziarzem. Dużo rozmyśla, ale to, co z tego wynika, woła o pomstę do nieba. Zresztą sprawdźcie sami. Poniżej charakterystyka głównego bohatera w jego własnych słowach czyli Leon by Leon. 

„Bez dogmatu” czytałam w formie e-booka z portalu wolnelektury.pl, w którym zachowano oryginalną pisownię i reguły ortografii współczesne Sienkiewiczowi. Zaczynamy.

Ciężko uwierzyć, że Leon mógł się naprawdę zakochać, skoro miał o kobietach nie najlepsze zdanie, a o Polkach w szczególności:

Chociaż Włoszce, pani Davis, też się obrywa. Mimo, że zostanie jego kochanką:


 
Jako przerywnik Akt męski Jana Matejki z 1859 r. obecnie w kolekcji Domu Jana Matejki w Krakowie.
Źródło: pinakoteka.zascianek.pl

Zdecydowanie wyżej ceni płeć własną. O przyjacielu Śniatyńskim wypowiada się z ogromnym znawstwem:

Chociaż i sobie nie szczędzi miłych słów. Mimo drobnych wad, mężczyźni są bowiem prawie święci:






Dzięki swojej niesamowitej wrażliwości Leon potrafi dokonać głębokiej autoanalizy. Nie boi się ukazać garderoby swojej duszy:

i z góry znaleźć usprawiedliwienia dla wielu swoich poczynań:












Drugi przerywnik to obraz z kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie, Umizgi huculskie, Wacław Szymanowski, 1892 r.
Źródło: katalog.muzeum.krakow.pl

Gdy niechciana przez niego Aniela, wychodzi za innego ogarniają Leona melancholia, złość i oczywiście głębokie przemyślenia. Także pod adresem konkurenta:
Leon jest ogromnie sceptyczny wobec otaczającej go rzeczywistości, która dogłębnie go rozczarowuje:


Tym boleśniej odczuwa więc włąsną niemoc i życie bez celu:

"Bez dogmatu" miało być według Sienkiewicza powieścią psychologiczną i kulturalną (tak pisał w swoich listach), obrazem dekadenta, który własną bezwolnością doprowadza bliskich i siebie samego do katastrofy a także krytyką ogarniętych newrozą pieniężną (Kromicki). Niestety zagłębiając się w choroby współczesnego świata Sienkiewicz zgubił gdzieś lekkość swojego pióra.

P.S. Jestem ogromnie ciekawa, która z głębokich myśli Leona przypadła Wam najbardziej do gustu?



Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 22

Dookoła książek i nie tylko - prasówka tydzień 22

Pogoda za oknem coraz lepsza, więc nie będę zanudzać Was zbyt długą prasówką. Oto kilka newsów ze świata literatury. Miłego weekendu!
  • W USA jeżeli chcesz coś sprzedać musisz pokazać się w telewizji. Podobno sprzedaż "Małego Życia" wzrosła o 54% po wizycie autorki w "Late Night with Seth Meyers". Zdaniem dziennikarki Observer gospodarz programu stworzył całkiem niezły kącik literacki zapraszając do studia nie tylko białych mężczyzn. 
  • Na początku tego roku Emma Watson założyła na portalu Goodreads feministyczny klub książki. O tym jak jej idzie, jakie lektury wybiera i o czym dyskutuje możecie przeczytać na BooRiot.
  • W Paryżu gdzieś pomiędzy kolejnymi obfitymi opadami deszczu rozgrywane są właśnie ostatnie mecze French Open. Dziwny to turniej na którym brakuje wielkich Rogera Federera czy Rafaela Nadala. Czy to koniec pewnej ery w tenisie? Na stronach The New York Times znajdziecie recenzje kilku potencjalnych lektur, które pomogą w znalezieniu odpowiedzi.
  • Niezawodny The Guardian (ich liczne zestawienia i blogi potrafią być niesamowicie inspirujące) od pewnego czasu publikuje rekomendacje 100 książek non-fiction, które trzeba znać. O tym że ich czytanie to ból głowy opowiada dziennikarz odpowiedzialny za stworzenie tej długiej listy. 
  • A dla równowagi z  The New Yorkera i wydania poświęconego fiction opowiadanie Bena Lernera "The Polish Rider". Także w wersji audio. Czyta sam autor!


Zdjęcie tygodnia: Biblioteka Publiczna w Vancouver, Kanada.
Fot. Patrick Lundgren, flickr.com


Czas Kondora. Jak Pinochet i jego sojusznicy zasiali terroryzm na trzech kontynentach, John Dinges

Czas Kondora. Jak Pinochet i jego sojusznicy zasiali terroryzm na trzech kontynentach, John Dinges

To był nijaki dzień w Santiago. Jesień, niby ciepło, ale szaro, buro, smog nad miastem. Monumentalne góry, zazwyczaj na wyciągnięcie ręki, ledwo było widać. Gdy weszłam na teren ogrodu Villi Grimaldi, przywitał mnie niesamowity skrzek papug, które niestrudzone budowały na araukariach swoje gniazda. Czterdzieści lat temu było tu jedno z najważniejszych miejsc tortur chilijskiej tajnej policji politycznej DINA.* A one wciąż się darły, bez cienia pamięci i szacunku. 

John Dinges, wieloletni korespondent w Chile, został najprawdopodobniej przewieziony do Villi Grimaldi po jednym z aresztowań przez policję Pinocheta. Wyszedł z tego cało. To wydarzenie, jak i wiele innych z tamtego okresu, których był świadkiem spodowało, że poświęcił dużo czasu i energii na upublicznienie wielu z tajemnic chilijskiego reżimu. „Czas Kondora” jest przedstawieniem wyników śledztwa dziennikarskiego o wspólnej operacji krajów Ameryki Południowej, której celem było wyeliminowanie politycznych przeciwników oraz roli, jaką w tym wszystkim odegrały Stany Zjednoczone. Amerykański dziennikarz dotarł do wielu niepublikowanych dokumentów, rozmawiał zarówno z byłymi dyplomatami USA jak i prominentami dyktatur wojskowych, ludźmi bezpośrednio lub pośrednio zaangażowanymi we wspólne operacje tajnych służb. Nawiązał kontakt z hiszpańskimi sędziami i prokuratorami, którzy w 1998 r. przyczynili się  do aresztowanie Pinocheta i przeanalizował tysiące dokumentów odtajnionych przez administrację Clintona poświęconych „Operacji Kondor”. 

"El muro de los nombres" - mur upamiętniający osoby zaginione, aresztowane bądź zamordowane w Villa Grimaldi w latach 1973-1978. Sami widzicie jak tam ponuro.
Fot. Piotr Lewandowski


Chciałoby się napisać, że dostajemy do rąk świetnie napisany i niezwykle realistyczny thriller polityczny. Tylko, że to jest literatura faktu. „Operacja Kondor” była porozumieniem przywódców Chile, Argentyny, Brazylii, Urugwaju, Boliwii i Paragwaju o wymianie informacji (faza pierwsza), przekazywaniu sobie więźniów pomiędzy krajami (faza druga) i ściganiu przeciwników politycznych poza Ameryką Południową (faza trzecia). John Dinges nie ogranicza się jedynie do opisania działalności dyktatur Ameryki Południowej, przedstawienia ich niezwykle aroganckiego planu. Odmalowuje nastroje jakie panowały w tamtym czasie na arenie międzynarodowej, strach przed międzynarodowym komunistycznym terroryzmem, opisuje faktyczne działania lewicowych opozycji i bojówek oraz ich propagandowe przedstawienia. Sporo miejsca poświęca zaangażowaniu bądź jego braku ze strony Stanów Zjednoczonych. I nie rezygnuje z surowej oceny działań. Oskarża USA o cynizm i wyrafinowanie, o rozdźwięk między oficjalnym poszanowaniem praw człowieka a faktycznym wspieraniem bezprawia w imię walki z „międzynarodowym terroryzmem”. Za tę pychę przyszło zresztą Stanom Zjednoczonym słono zapłacić, gdy w ramach realizacji fazy trzeciej "Operacji Kondor" doszło do zamachu na ich terytorium, w samej stolicy.**

W Polsce specjalistą od Ameryki Południowej jest Artur Domosławski. Skupia się jednak przede wszystkim na sytuacji wewnątrz kontynentu. Dzięki tej publikacji Czarnego mamy szanse zapoznać się z międzynarodowym kontekstem lat 70-tych, szerzej spojrzeć na zaangażowanie Stanów Zjednoczonych i konsekwencje, jakie za sobą pociągnęło, a gdzieś na marginesie sprawdzić, jakim echem odbijało się to w Europie i zrozumieć prawne implikacje oraz znaczenie aresztowania Pinocheta w Londynie w 1998 r. 

 Jedna z kilku tablic informacyjnych na terenie Villa Grimaldi. "Nunca mas en Chile" to po hiszpańsku "Nigdy więcej w Chile".
Fot. własna


„Czas Kondora” jest w kilku miejscach irytujący. Mimo ogromu pracy i niekwestionowanego zaangażowania Dinges wyniki dziennikarskiego śledztwa przedstawia czasem jako bezsporne fakty, podczas gdy wydają się być raczej prawdopodobnymi hipotezami. Nie szczędzi złośliwości pod adresem Margaret Tatcher i jej przyjacielskich spotkań z Pinochetem na herbatkę. Ciężko też jest się połapać w chronologii pierwszych rozdziałów, czasami przytłacza liczba tak przecież istotnych przypisów. Najbardziej jednak drażni fakt, że książka napisana została w 2003 r., posłowie zahacza o wydarzenia kolejnych dwóch lat, ale polscy czytelnicy są pozostawieni z ponad dziesięcioletnią dziurą czasową, która obfitowała w tak ważne dla tego regionu wydarzenia jak śmierć samego Pinocheta czy niezliczone aresztowania i procesy kolejnych dyktatorów.*** 

Mimo tych kilku drobnych wad jest to fantastyczna lektura. Obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych historią, polityką międzynarodową, rolą USA na świecie, prawami człowieka czy po prostu porządną literaturą faktu. 

P.S. Dzisiaj Villa Grimaldi to miejsce pamięci od połowy lat 90-tych dostępne dla zwiedzających.

*Dirección de Inteligencia Nacional – Narodowa Dyrekcja Wywiadu, tajna policja reżimu Pinocheta, której zadanie polegało na zbieraniu ze wszystkich możliwych źródeł informacji potrzebnych władzom do prowadzenia polityki. Mogła ponadto dokonywać aresztowań i rewizji bez nakazu sądowego oraz prowadzić niejawną działalność operacyjną. Została upoważniona do posiadania własnych ośrodków odosobnienia działających poza państwowym systemem więziennictwa. Źródło: Chile, Jarosław Spyra, Warszawa 2013. 

** Najgłośniejszą akcją w ramach "Operacji Kondor" było podłożenie bomby w samochodzie Orlando Leteliera byłego chilijskiego ministra spraw zagranicznych w rządzie Salvadora Allende obalonego przez Pinocheta. Do zamachu doszło w Waszyngtonie, gdzie Letelier mieszkał i lobbował przeciwko dyktaturze w Chile. 

*** W miniony piątek, tj. 27 maja 2016 r. sąd w Argentynie skazał byłego dyktatora Reynaldo Bignone za zbrodnie przeciwko prawom człowieka, jakie zostały popełnione podczas "Operacji Kondor". Wyrok bez wątpienia jest przełomowy. Więcej można przeczytać na stronach bbc.com http://www.bbc.co.uk/news/world-latin-america-36403909 .


Czas Kondora. Jak Pinochet i jego sojusznicy zasiali terroryzm na trzech kontynentach, John Dinges, tłum. Tomasz Fiedorek, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.

Copyright © 2016 Niekoniecznie Papierowe , Blogger