Dookoła książek i nie tylko - prasówka nr 39
Dzisiaj zostanie przyznana po raz dwudziesty Nagroda Nike. W finale, co się bardzo rzadko zdarza, nie ma powieści. Kto więc wygra? Może znowu czas na tomik poezji? Czekanie na werdykt możecie sobie umilić cotygodniową prasówką:
- W miniony poniedziałek Michel Houellebecq odebrał w Berlinie nagrodę im. Franka Schirrmachera. Z tej okazji Frankfurter Allgemeine Zeitung opublikowało okolicznościowe artykuły, w tym podziękowania, które wygłosił laureat odbierając nagrodę. Nawet jeżeli nie znacie niemieckiego, zajrzyjcie do artykułów. Michel się uczesał!
- Specjalnie dla miłośników cyklu Okładkowej podróży porównanie projektów pierwszych stron książek ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Policzyliście od kogo polscy wydawcy ściągają częściej?
- Czy można źle (od)czytać książkę? Ciekawa wymiana zdań w The New York Times.
- Dzisiaj rozpieszczam czytelniczki i czytelników bloga i tym, którzy kochają Czechy podrzucam bardzo ciekawy wywiad z Ivanem Klimą.
- A na koniec coś wyjątkowo miłego dla oka, przepiękne zdjęcia z lotu ptaka, a właściwie z kosmosu.
Zdjęcie tygodnia: Biblioteka i dom gościnny Hemmelig Rom, stan Nowy Jork.
Źródło: mashable.com |
Uczesany Michel! No, to jest news :-) Okulary, garnitur - podoba mi się.
OdpowiedzUsuńCiekawe, dlaczego inspirujemy się okładkami zza oceanu (tych naliczyłam więcej) - bo niby ładniejsze? Czy lepsze, "bo amerykańskie"? Podoba mi się brytyjska oprawa "Małego życia". Powieść właśnie skończyłam i ten okładkowy, cierpiący Jude idealnie do niej pasuje...
Byłam ciekawa co powiesz o Michelu. ;) Kurczę, no naprawdę taki mniej brzydki jest!
UsuńNie chodzi Ci przypadkiem o amerykańską wersję okładki "Małego życia"? Zdjęcie nowojorskiego fotografa Petera Hujara pt. "Orgasmic Man". Podobno na jego tle doszło do sporu pomiędzy autorką a wydawcą. I faktycznie zapada w pamięć.
Prawie Houellebecqa nie rozpoznałam! To jest naprawdę spore wydarzenie, że „objawił” się w tak normalnej, niemal eleganckiej wersji. Aż dziw, że Francuzi to przeoczyli i zero na ten temat w mediach. :D
UsuńCo do okładek, podoba mi się przede wszystkim to, że w Stanach i w Wielkiej Brytanii są różne. A jeśli chodzi o „Małe życie”, o którym mowa w poprzednim komentarzu, to zdecydowanie wolę wersję amerykańską. Z racji tego, że mam ją akurat na półce mogę zapewnić, że nie tylko okładka jest super, całe opracowanie graficzne prezentuje się bardzo dobrze.
Myślę, że nowy wygląd Michela i to, że jest to młoda, a w dodatku niemiecka nagroda, spowodował to przegapienie.
UsuńCzy "Małe życie" po angielsku jest duże? ;) Polskie wydanie z twardą okładką to potężna księga. Do postawienia zaraz obok "Ksiąg Jakubowych".
Tak, chodziło mi o amerykańską okładkę (mylenie stron, prawej z lewą, to moja specjalność ;-) ). A na dodatek okazuje się, że "orgasmic Jude" to według mnie "suffering Jude". Hmm. Zresztą, w powieści seks dla głównego bohatera jest źródłem cierpienia. Teraz ta okładka podoba mi się jeszcze bardziej.
UsuńPS "Małe życie" po polsku jest, owszem, potężne, ale to zadziwiająco lekka książka (choć zarazem powieść wagi ciężkiej). W każdym razie, po wielu seansach leżenia ze wspomnianym tomiszczem w ręku, łokcia tenisisty nie dostałam ;-)
Jak zobaczyłam pierwszy raz okładkę, to wydawało mi się, że jest to zdjęcie ... cierpiącej kobiety (sic!). I to chyba jest w tej fotografii najlepsze - jej niejednoznaczność.
UsuńJeśli chodzi o amerykańskie wydanie, jak na liczbę stron to jest jednak dosyć kompaktowe, bo kartki są bardzo cienkie, a okładka niewiele od nich grubsza. Powiedziałabym nawet, że papier jest ekologiczny, w każdym razie tak wygląda. To wydanie pewnie nie spodobałoby się fanom okazałych, twardych okładek, ale np. mój narzeczony, który jest teraz w trakcie lektury, bardzo je sobie chwali i codziennie targa ze sobą niezrażony grubością. :D
OdpowiedzUsuń