10 x ja
Właśnie minął rok odkąd istnieje blog. Pomyślałam, że nominacja od Eweliny z Cocteau&Co. do Liebster Award 2016 to świetna okazja na wpis okolicznościowy. Będzie więc o mnie i to dziesięć razy. A żebyście nie umarli przy okazji z nudów ułożyłam dla Was playlistę.
What’s a girl to do – Bat for Lashes
Nie mam samochodu. Na co dzień jeżdżę komunikacją miejską a gdy tylko pozwala na to pogoda przemieszczam się rowerem. Dużo chodzę na piechotę. Mam prawo jazdy i lubię jeździć samochodem, ale mieszkam w centrum miasta, gdzie parkowanie to jeden wielki problem. No i czas, który traciłabym na szukanie miejsca, mogę poświęcić na czytanie książki. Logiczny wybór.
Refused are fucking dead – Refused
Kiedy się wkurzę, słucham Refused. Miało być o punku więc i jest (pozdrawiam gorąco Radka). Szwedzki zespół swoje lata świetności ma już za sobą, ale ja pierwszy raz usłyszałam ich na festiwalu Primavera Sound w 2012 roku. I przepadłam. „The shape of punk to come” to płyta niezwykle energetyczna, pomaga mi rozładować złe emocje, zwłaszcza, gdy pracując, nie mogę tego zrobić w inny sposób (open space!) ale też daje mi niezłego kopa, gdy trzeba wycisnąć z siebie siódme poty podczas biegania. W sumie Refused są dobrzy na wszystko.
Mission Statement - Weird Al Yankovic
Przyznaję, że gdybym wymyślała wszystkie 10 faktów sama, ten punkt by się nie pojawił. Wychodzi na to, że Ewelina ma rację i jestem skryta. Ale gdy powiedziało się A trzeba powiedzieć B więc zdradzę Wam, co robię na co dzień. Pracuję w dużej międzynarodowej firmie w finansach. Przychody, koszty, marża, zysk przed opodatkowaniem, raporty, analizy, excele i powerpointy to pojęcia, które towarzyszą mi przez osiem godzin dziennie a czasem i dłużej. W dodatku wszystko po angielsku i w międzynarodowym towarzystwie. Odbywam więc tele- i wideokonferencje, używam maili i komunikatorów. Rozmawiam ze współpracownikami w Pradze, Ljubljanie czy Londynie. Ot, tyle. Czy lubię swoją pracę? Tak. Staram się jednak zachować do tego zdrowy dystans. Nie zbawiam przecież świata, a poza biurem można robić tyle ciekawych rzeczy. Na przykład czytać książki.
Szczecin moje miasto – Bogdan Kryś
http://sedina.pl/wordpress/index.php/2006/05/09/bogdan-kry-szczecin-moje-miasto/
Dla niektórych to nie będzie niespodzianką: Szczecin to jest moje miasto. Mogłabym pisać i pisać dlaczego, jakie jest wspaniałe i zielone. Trochę skrzywdzone przez historię i polityków, itp., itd. Zamiast tego jednak proszę Was, żebyście posłuchali piosenki Bogdana Krysia. Co z tego, że czasem fałszuje, jest przecież uroczy. Jak moje miasto.
Dla niektórych to nie będzie niespodzianką: Szczecin to jest moje miasto. Mogłabym pisać i pisać dlaczego, jakie jest wspaniałe i zielone. Trochę skrzywdzone przez historię i polityków, itp., itd. Zamiast tego jednak proszę Was, żebyście posłuchali piosenki Bogdana Krysia. Co z tego, że czasem fałszuje, jest przecież uroczy. Jak moje miasto.
An Accident – Kristen
Z mojego miasta pochodzi świetny zespół rockowy Kristen. Panowie też już nie mieszkają na Pomorzu Zachodnim, ale wciąż robią fantastyczną muzykę. Ich ostatnia płyta „Las” przebiła się nawet do mainstreamowych mediów. Chociaż ja wolę ich starsze utwory. Ale, ale... ja w sumie nie o tym chciałam pisać. Tym pięknym wstępem próbuję odwrócić Waszą uwagę. Jestem złośliwa. Dziesięć faktów o mnie bez tego punktu byłoby jedną wielką ściemą. Cóż mogę dodać więcej. Niektórzy znoszą to lepiej, niektórzy gorzej. Ja przez lata nauczyłam się, że nie jest to cecha, którą należy się chwalić, zwłaszcza przed nowo poznanymi osobami. Mimo wszystko nie zawsze udaje mi się ją ukryć (patrz wpis o Leonie).
Tramwaj – Drekoty
Lubię podróżować. A właściwie wyjeżdżać z miejsca, gdzie mieszkam i przyjeżdżać tam z powrotem. Przemieszczam się głównie korzystając z samolotu, pociągu lub roweru. Od kilkunastu lat mam stałe noworoczne postanowienie. Pojechać tam, gdzie mnie jeszcze nie było. I nie musi to być pustynia Atakama w Chile czy Lizbona. Może to być wieś na Mazurach albo ruiny kościoła w Trzęsaczu.
Machine Gun – Portishead
Marzyłam kiedyś, żeby zostać przewodnikiem. Właściwie łączy się to z punktem poprzednim. Swoją pierwszą wycieczkę zaplanowałam w wieku 12 lat. Przegoniłam rodzinę na piechotę od placu Bastylii do Łuku Triumfalnego. Był to pierwszy i ostatni dzień w Paryżu, w którym ja dowodziłam. W kolejnych rodzina zapowiedziała, że jeszcze im kończyny znikną w tylnej części ciała i zarządziła podróże metrem. Był to zresztą szczególny rok, bo oprowadzałam też koleżankę mojej babci po Szczecinie serwując jej różne anegdotki i szczegóły dotyczące oglądanych budynków. Nie było wtedy jeszcze ładnej filharmonii ani odremontowanych bulwarów nad Odrą. Mnie to jednak nie przeszkadzało, bo właśnie kończyłam przygotowania do konkursu wiedzy historycznej o mieście, więc wszystko, co mijałyśmy, wydawało mi się potwornie interesujące. Wycieczka urosła do rangi rodzinnej legendy a babcia z koleżanką wspominają ją do dziś.
P.S. Wiecie, że Katarzyna Wielka urodziła się w Szczecinie? ;)
Blackstar – David Bowie
Jestem fanką Gwiezdnych Wojen. Moja przygoda zaczęła się od pierwszych części (patrząc chronologicznie) nagranych z niemieckiej telewizji na kasety VHS. Do dziś zastanawia mnie, jak mogłam zachwycać się filmami nie rozumiejąc języka. Ale mogłam! Z resztą „Möge die Macht sein mit Dir” albo „Luke, ich bin dein Vater” brzmią cakiem nieźle. Potem oczywiście przyszedł czas na reżyserskie wersje w kinie i nieszczęsne epizody I-III. Na ścianie pojawił się plakat a na półce Jar-Jar Binks. Z niektórych rzeczy wyrosłam, ale sentyment pozostał. Tak duży, że udało mi się nim zarazić Nieślubnego i dzięki temu zamieszkał z nami BB-8 i razem śledzimy wątki zapożyczone od Kurosawy (np. z „Ukrytej fortecy”). Przeraża mnie jedynie Star Wars Christmas Special...
The end of radio - Shellac
Jestem totalnym beztalenciem, jeżeli chodzi o jakiekolwiek kwestie nazwijmy je artystyczne. Chociaż uwielbiam sztukę, zwłaszcza malarstwo, nie potrafię nawet narysować kota czy psa a moje kwiatki są mocno koślawe. Podobnie jest z muzyką. Nie dotykam żadnych instrumentów a karaoke ze mną to droga przez mękę. Jedyne co mnie ratuje to fakt, że zdaję sobie z tego sprawę.
The words that maketh murder - PJ Harvey
Blogowanie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Nie sądziłam, że starczy mi entuzjazmu na cały rok, że poznam dzięki temu tylu świetnych ludzi, z którymi będę mogła rozmawiać (wirtualnie i na żywo) nie tylko o książkach. Bardzo Wam dziękuję za to, że tu zaglądacie i za inspirację do lektur i rozmyślań. Jeżeli nie jesteście zaskoczeni wieloma z powyższych dziesięciu punktów to dlatego, że znacie mnie lepiej niż Wam się wydaje.
Fot. Estée Janssens, unsplash.com
Świetne! Od razu wydaje mi się, że Cię lepiej znam, chociaż muszę przyznać, że czytając Cię od jakiegoś czasu miałam już wyrobiony pewien obraz, a i tak wszystko mnie zaskoczyło :) Oczywiście bardzo pozytywnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Starałam się nie powtarzać tego, co można było do tej pory wyczytać na blogu czy na FB. Cieszę się, że to się udało i że wyszło pozytywnie. ;) Ale zapewniam Cię, że jako regularna czytelniczka wiedziałaś o mnie bardzo dużo i bez tego wpisu. ;)
UsuńŚwietna playlista, bardzo dobrze się słuchało (no i to powiązanie ze Szczecinem -- w dyszkę, faktycznie to miasto, które trochę fałszuje, nie myślałam tak o tym, a to piekielnie dobra metafora!).
OdpowiedzUsuńPięknego kolejnego roku blogowania, ja czekam na wszystkie wpisy i zawsze pilnie czytam :-).
I też bym się chciała wreszcie wybrać do Trzęsacza, bo marzy mi się od czasów pierwszej lektury "W krainie Gryfitów", a do tej pory mi się nie udało :-).
Dlatego ja uwielbiam Bogdana Krysia, mogłabym słuchać tego godzinami!
UsuńBardzo dziękuję za ten "wspólny rok" i cieszę się już na następny. Jeżeli chodzi o Trzęsacz... byłam troszeczkę zawiedziona. Sporo pieniędzy zainwestowano w utrzymanie ruin ale przez to najbliższa okolica straciła charakter.
zazwyczaj mówię meh playlistom na blogach, ale aż się zatrzymałam powiedzieć, że mamy nader podobny gust muzyczny.
OdpowiedzUsuń..a Szczecin swoją drogą mam na liście życzeń, bo ach, filharmonia!
Uff, dobrze, że uratował mnie wybór piosenek. :)
UsuńDo odwiedzenia szczecińskiej filharmonii gorąco zachęcam, jest przepiękna w środku. Ja spędziłam tam dodatkową godzinę łażąc, gdzie tylko się dało.
Wygląda na to, że mamy dużo cech wspólnych :D Choćby rozwiązanie kwestii posiadania prawa jazdy ;) Żyłkę podróżnika i brak jako takich talentów artystycznych. A Szczecinem mnie ujęłaś, bo wiele osób z blogosfery książkowej gniecie się gdzieś na południu, w środku, albo choćby na północy odrobinę wschodniej (jak ja), a tu Szczecin!! Fajnie!
OdpowiedzUsuńNiestety, muszę Cię rozczarować, bo nie mieszkam w Szczecinie już od kilkunatu lat. Co oczywiście nie zmienia faktu, że to jest wciąż moje miasto. :)
OdpowiedzUsuń