2016
,
Kim Gordon
,
literatura faktu
,
muzyka
,
recenzje
,
wspomnienia
Girl in a band, Kim Gordon
Atom Bomb Sky, New York, William Klein, 1955 r.
Kim Gordon nie jest zbyt wylewną osobą, bardzo oszczędnie i ostrożnie dobiera słowa. Wywiad z nią musi być dla niektórych ogromnym wyzwaniem, bo na pytania potrafi odpowiedzieć jednym zdaniem albo z rozbrajającą szczerością jeszcze krócej: I don’t know. W swoich wspomnieniach „Girl in a band” bardziej otwiera się przed czytelnikiem, tak jak na scenie jest bardziej odważna. Ani na chwilę jednak nie przekracza pewnej granicy, jest bardzo ostrożna w tym, co pisze o innych i o sobie. Nie znajdziecie w jej książce pikantnych szczegółów z życia z mężem Thurstonem Moorem ani z ich rozstania. Nie ma tam plotek ani głośnych skandali, chociaż można dostać zawrotu głowy od nadmiaru znanych nazwisk i miejsc. „Girl in a band” to bardzo osobista, niezwykle ciekawa, pełna interesujących postaci opowieść o życiu kalifornijskiej dziewczyny – artystki.
Kim Gordon dla większości czytelników powinna być znana ze swojej muzycznej działalności . Na początku lat 80-tych założyła razem z Thurstonem Moorem Sonic Youth, zespół w kręgach fanów muzyki alternatywnej wręcz kultowy.* Trudno się zresztą dziwić, skoro grali przez dobre trzydzieści lat nie wydając chyba ani jednej słabej płyty. Sonic Youth to kawał życia i twórczości Kim, ale bynajmniej nie jedyna aktywność, jakiej poświęcała swój czas. Wychowana w słonecznej Kalifornii, w mieszczańskim domu, nie miała jednak łatwo. U jej brata dość późno zdiagnozowano schizofrenię, a wspólne dzieciństwo pozostawiło głęboki ślad. Kim wcześnie zaczęła interesować się sztuką, studiowała w Kalifornii i w Kanadzie. Na początku lat 80-tych przyjechała do Nowego Jorku, bo tam można było naprawdę być artystą. Nigdy nie zrezygnowała do końca ze swojej pozamuzycznej działalności, chociaż były okresy, w których ją ograniczała. Jej zainteresowania i to jak bardzo była związana ze sztuką wizualną widać chociażby w okładkach płyt Sonic Youth. Nie ma wśród nich żadnej przypadkowej, ale po konkretne historie koniecznie zajrzyjcie do książki. Kim podkreśla zresztą, że często bieżące zainteresowania jej i Thurstona miały ogromny wpływ na całość płyt ich zespołu.**
Instalacja Kim Gordon „Design Office: The City Is A Garden” w nowojorskiej 303 Gallery
Przez strony „Girl in a band” przewija się tyle znanych osób, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Od ludzi związanych ze sztuką, których poznała jeszcze w Kalifornii, po gwiazdy popkultury mieszkające w Nowym Jorku. Nawet jeżeli nie interesujecie się muzyką i nie macie pojęcia o Sonic Youth na pewno znajdziecie przynajmniej kilka znanych wam nazwisk. Miłośnicy sztuki uśmiechną się przy anegdocie o Jeffie Koonsie, fashionistki będą zazdrościć przyjaźni z Marciem Jacobsem czy ciuchów od Patricii Field (kostiumografki „Seksu w wielkim mieście”), miłośnicy filmu z zainteresowaniem dowiedzą się o znajomości z Sofią Coppolą czy Spike’m Jonse’m. Znajdzie się też coś dla fanów popkultury, bo Kim wystąpiła w serialach „Gossip Girl” i „Gilmore Girl”. To co jednak jest najbardziej interesujące, to jej spostrzeżenia i przemyślenia. Gordon jest niezwykle wrażliwą i bystrą obserwatorką. Stawia interesujące pytania o sztukę, muzykę, rolę artysty. Zastanawia się, co to znaczy być kobietą i matką w bardzo zmaskulinizowanym przemyśle muzycznym czy świecie sztuki. Otwarcie i szczerze pisze o tym, jak szukała swojego w nich miejsca. To, co mnie ogromnie ujęło i co sprawia, że z pewnością będę wracać do fragmentów tej książki jest to, że Kim nie udaje, że zna wszystkie odpowiedzi. Jak w wywiadach rozbrajająco mówi, że nie wie. Albo po prostu pozostawia znaki zapytania.
Po tę książkę powinni sięgnąć wszyscy, których ciekawi amerykańska kultura i którzy lubią ciekawe i nieoczywiste życiowe obserwacje.
W marcu ukazało się polskie wydanie książki Kim Gordon „Dziewczyna z zespołu” w tłumaczeniu Andrzeja Wojtasika w Wydawnictwie Czarne.
*Sonic Youth zagrali w Polsce raz w 2007 roku na Heineken Opener Festival w Gdyni.
** W 1987 r. Kim i Thurston zaczytywali się w Philipie K. Dicku. To postać jego zmarłej siostry zainspirowała ich do zatytułowania kolejnego albumu Sonic Youth „Sister”. Na całej płycie jest zresztą więcej odniesień do jego twórczości, jak choćby w tytułach piosenek („Schizophrenia”).
Źródło zdjęć: www.artnet.com, www.303gallery.com
** W 1987 r. Kim i Thurston zaczytywali się w Philipie K. Dicku. To postać jego zmarłej siostry zainspirowała ich do zatytułowania kolejnego albumu Sonic Youth „Sister”. Na całej płycie jest zresztą więcej odniesień do jego twórczości, jak choćby w tytułach piosenek („Schizophrenia”).
Źródło zdjęć: www.artnet.com, www.303gallery.com
Hm.. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że polskie tłumaczenie jest dobre. Oryginał po angielsku mogę polecić bez zastrzeżeń.
UsuńZdecydowanie jedna z najlepszych autobiografii jakie czytałem. Ekscytująca podróż przez jeden z najpiękniejszych okresów współczesnej muzyki alternatywnej ( i nie tylko muzyki ) Czyta się to cudnie !
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobał oszczędny styl Kim. A fakt że pisze nie tylko o muzyce, czyni tę książkę tym bardziej interesującą. Dzięki temu "Girl in a band" zdecydowanie wygrała w moim osobistym rankingu np. z "Hunger makes me a modern girl", autobiografią liderki Sleater-Kinney, którą też czytałam w marcu.
Usuń