2016
,
Czechy
,
fotografia
,
literatura faktu
,
Mariusz Szczygieł
,
muzyka
,
po lekturze
,
podróże
Po lekturze - Gottland, Mariusz Szczygieł
Inne Czechy
Pisanie recenzji 10 lat po tym, jak ukazało się pierwsze wydanie „Gottlandu”, wydaje mi się wyjątkowo nieodpowiednie. Podzielę się więc z Wami innymi Czechami, które poznałam bądź wyciągnęłam z pamięci dzięki książce Mariusza Szczygła. Będzie o turystyce, muzyce i fotografii.W butach Bata pływasz jak boso
Ich buty znają wszyscy. Zaczynali
skromnie jako rodzinne przedsiębiorstwo pod koniec XIX w. w czeskim Zlinie.
Dzięki pomysłom i zaradności odnieśli ogromny sukces. Zaczęli robić buty z
płótna. Stali się globalnym przedsiębiorstwem i przetrwali nawet czasy
komunistyczne w Europie Wschodniej odbudowując firmę poza granicami
Czechosłowacji. Dziś główna siedziba Baty mieści się w szwajcarskiej Lozannie.
Batowie mieli wiele pomysłów, które nie ograniczały się
jedynie do masowej produkcji obuwia. Mariusz Szczygieł świetnie opisuje te
bardziej zwariowane (założenie Leśnego Cmentarza w Zlinie) i te bardziej
racjonalne (budowa miasta dla robotników czy założenie Akademii Handlowej). Jeżeli
kiedyś będziecie mieli okazję odwiedzić Morawy, koniecznie zajrzyjcie nad Baťův
kanál. Wybudowany w latach 1934-1938 w połowie został sfinansowany przez
przedsiębiorstwo Bata, w połowie zaś przez Ministerstwo Spraw Socjalnych w
ramach walki z bezrobociem. Oczywiście, jego budowa miała racjonalne
przesłanki: uregulowanie stanu wód gruntowych i stworzenie drogi
transportowej dla dostaw węgla do fabryki
w Otrokovicach. Kanał miał też być częścią czegoś większego – początkowym etapem drogi wodnej łączącej Dunaj z Odrą. Baťův kanál ma ok. 50 km długości i jest dzisiaj atrakcją
turystyczną regionu. Można popłynąć nim w kilkugodzinny rejs statkiem turystycznym,
można wynająć małą barkę i z rodziną pływać kilka dni, niektórzy
decydują się na łowienie ryb, fani techniki zwiedzają liczne śluzy, a Ci
bardziej aktywni pedałują wzdłuż po ścieżce rowerowej. Idea wielkiego kanału
Dunaj-Odra do dziś nie została zrealizowana, ale pozostaje wciąż żywa. Jeżeli
chcecie dowiedzieć się więcej, zajrzyjcie na oficjalną stronę http://www.d-o-l.cz/index.php/pl.
Baťův kanál pod koniec lat 30. XX
wieku.
Źródło: www.d-o-l.cz |
Padni na kolena před jeho
laskou
W reportażach Mariusza Szczygła
jest dużo o muzyce, a właściwie o czeskich piosenkarkach i piosenkarzach.
Niezwykle poruszająca jest historia Marty
Kubišovej, która padła ofiarą prowokacji służb specjalnych pod koniec lat 60.
Lepiej powodziło się jej koleżance Helenie Vondráčkovej. Czeska prasa brukowa,
już po upadku komunizmu uznała, że daje jej to prawo do wyciągania i wymyślania
przeróżnych historii na temat piosenkarki. W Polsce chyba najbardziej znanym
czeskim utworem był jej „Malovaný džbánku”. Czy słyszeliście kiedyś „Dvě
malá křídla tu nejsou” Vondráčkovej? Jesteście pewni, że nie? „Dvě malá křídla..” to nic
innego jak czeska wersja amerykańskiego przeboju „Killing me softly” Roberty
Flack. W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych a nawet i osiemdziesiątych
takie utwory cieszyły się w Czechosłowacji niesamowitą popularnością. Z jednej
strony słuchacze wiedzieli co piszczy w muzyce poza żelazną kurtyną, z drugiej
nie mieli problemu ze zrozumieniem, o czym są zagraniczne hity. Dodatkowo wszystko miało twarz i głos znanych i lubianych
domowych muzyków. Wśród Polaków niektóre z czeskich wersji wywołują śmiech,
bezsprzecznie największy wersja hitu Janis Joplin „Padni na kolena před jeho
laskou” w wykonaniu Evy Pilarovej. Link do youtube’a z tą i innymi piosenkami
znajdziecie tutaj http://novinka.pl/who-the-f-is-alenka-czyli-czeskie-wersje-znanych-hitow/.
Współczesnym czeskim zespołem wartym polecenia jest duet DVA. Może udało już się Wam trafić na ich koncert, bo dość często grają w Polsce i można ich było zobaczyć np. na OFF festiwalu. Jeżeli jeszcze ich nie znacie, podrzucam poniżej tytułowy utwór z ich ostatniej płyty „Nipomo”. Muzyka DVA wymyka się wszelkim definicjom, sami określają ją bardzo dziwnie. Najciekawsze jest zaś to, że większość swoich utworów wykonują w wymyślonym przez siebie języku. Wywiad z zespołem i recenzje ich płyt możecie przeczytać na Popumusic.
Jeżeli chcecie trzymać rękę na pulsie i wiedzieć co piszczy w czeskiej muzyce, zaglądajcie koniecznie na facebooka do Pyzy Wędrowniczki.
Disaster, 1939
Gdy czytałam „Gottland”, przypadkiem natrafiłam na zdjęcie Eugena Wiškovskiego z 1939 roku „Disaster”. Zaciekawiło mnie, zaniepokoiło i zostało ze mną do końca lektury. Najlepszy okres twórczości Wiškovskiego przypadł na lata 20. i 30. XX wieku. Jak wielu z bohaterów reportaży Mariusza Szczygła po przewrocie komunistycznym wycofał się z czynnego życia kulturalnego. Zapomniany na lata został ponownie odkryty w latach 60. Jego fotografie są niezwykłe, uwieczniają proste, geometryczne formy, które odnajdował na każdym kroku w otaczających go przedmiotach. Eugen Wiškovský jest jednym z kilkanastu wybitnych czeskich fotografów XX wieku. Inne znane nazwiska to Frantisek Drtikol, Jaromir Funke, Josef Koudelka czy Pavel Štecha (jego zdjęcia możecie znaleźć w środku „Gottlandu”). Po więcej możecie zajrzeć na bloga PHOTODOCUMENT & pinehole o fotografii alternatywnej.
Eugen Wiškovský, Disaster, 1939
Źródło:pineholeandphotodocument.blogspot.com |
A jakie są Wasze Czechy?
Och, a propos tych dziwnych coverów -- mam kilka takich płyt, są za zupełny bezcen do zdobycia w większości antykwariatów, a jak się człowiek oswoi z pierwszym szokiem, można się przy nich nieźle bawić (to jednak w większości muzyka taneczna w końcu :)). I bardzo lubię takie gwiazdy-"odpowiedniki". Na przykład Karla Zicha (sama zobacz :)), w którego muzykę się strasznie wciągnęłam (jak wyżej, czarne płyty Zicha są naprawdę w dużych nakładach, więc sprzedają je po kilka koron zazwyczaj).
OdpowiedzUsuńUwielbiam ideę śpiewania światowych hitów po czesku i trochę nawet jej zazdroszczę południowym sąsiadom. Zwłaszcza, że niektóre teksty nie są dokładnym tłumaczeniem z angielskiego, ale twórczą interpretacją oryginału.
UsuńDzisiejsze popołudnie spędzę z Zichem. :)
Wydaje mi się, że u nas też trochę takich piosenek powstało. Na pewno w latach 90. był taki okres nagrywania po polsku największych hitów (tak mi się co kołacze, ale nie podam szczegółów).
UsuńCudne popołudnie, Zich jest świetny :)!
Nie mam za bardzo swoich Czech. Moje Czechy to okołograniczne wyjazdy do sklepów i na narty, zwiedzanie Opavy w niedzielę (tak, zamknięte sklepy). Ale i kupowanie butów Baty w sklepach firmowych w Indonezji (dwa sklepy w półmilionowym mieście) bo mieli tam europejską rozmiarówkę. ;)
OdpowiedzUsuńPolskei covery (niekoniecznie tylko tłumaczenia) też były. Np RMF FM w 2003 wydało tę płytę: https://pl.wikipedia.org/wiki/RMF_FM_-_Moja_i_Twoja_muzyka Dziwnie się tego słuchało.
Fantastyczny jest ten link "Listen to your heart" jako "Widzę Twoją twarz" czy "All by myself" jako "Mniejsze zło". Zupełnie tego nie pamiętam. ;)
Usuń